Nielogiczne momenty "Harry Potter & The Cursed Child" (Harry Potter i Przeklęte Dzieco) + ratujący całą sztukę SCORBUS

21:27


*wdech* *wydech*
DOBRZE CZAS ZACZĄĆ
Jedną z nielicznych dobrych rzeczy, jakie mnie spotkały podczas czytania tej książki była relacja między Scorpiusem a Albusem. Jednak i to udało się autorom zepsuć na samym końcu. To znaczy, nie do końca, ale byłam przekonana, że chłopcy uświadomią sobie jak bardzo są sobą nawzajem zauroczeni, możliwe że zakochani, ale nie. OCZYWIŚCIE, że na ostatnich stronach trzeba było wrzucić Scorpiusa proszącego na randkę Rose Granger-Weasley. Oczywiście.

(Co do Rose: miałam nadzieję, że będzie ciekawą postacią, a ona... zachowuje się okropnie?? I to mocno?? Jest inteligenta, jak jej mama, jednak w przemądrzały i irytujący sposób. Była przyjaciółką Albusa, kiedy mieli sześć lat, ale potem przestali się przyjaźnić. Postanawiają jednak trzymać się razem w Hogwart Express tylko, że nie wychodzi - poznają Scorpiusa i Albus chce z nim zostać, zaprzyjaźnić się, a Rose jest tak pełna uprzedzeń, że odchodzi. Potem traktuje równie nieciekawie Scorpiusa, z Albusem zupełnie nie rozmawia.)
No dobrze. Jednak, czemu uważałam, że w ogóle czują do siebie coś więcej niż tylko przyjaźń?
Pozwólcie mi zacytować kilka tekstów z tej książki. Cytaty będą po angielsku, bo nie zamierzam ich tłumaczyć przez to, że nie wiem jak zostaną przetłumaczone profesjonalnie na polski i nie będę wprowadzać zamętu dla przyszłych czytelników.

SCORPIUS and ALBUS look at each other and something passes between them.


ALBUS:

But I don't need a Ron and Hermione -I've- I've got a friend, Scorpius, and I know you don't like him, but he's all I need.

ALBUS hugs his friend. With fierceness. They hold for a beat. SCORPIUS is surprised by this.

SCORPIUS:
Okay. Hello. Um. Have we hugged before? Do we hug?
The two boys awkwardly dislocate.

SCORPIUS:
My point is - there is a reason - we're friends, Albus - a reason we found each other, you know?

SCORPIUS appears at the back of the stage. He looks at his friend talking to a girl - and part of him likes and part of him doesn't.


SCORPIUS isn't enjoying DELPHI-ALBUS double act.


ALBUS:

But I'm nothing like my dad.
SCORPIUS:
You're better. You're my best friend.

ALBUS looks at SCORPIUS and his heart breaks.

SCORPIUS is left looking up after him. Heartbroken.


The two boys look at each other.

Lost and hopeful - all at once.

DELPHI:

You're best friends. Every owl he sends I can feel your absence. He's destroyed by it.

DELPHI:
You two - you belong together.

ALBUS finally gets the upper hand and pins SCORPIUS to the ground.


Zdaje mi się, że tyle cytatów wystarczy, aby kogoś przekonać o całkowitej nieplatoniczności ich uczucia.

Och, chociaż jest jeszcze jeden bardzo ciekawy cytat. Pamiętacie ten wzruszający moment, kiedy Snape mówi Always odnosząc się do swojej miłości do Lily? Od tamtej pory to jedno słówko dla całego fandomu jest jak wyznanie miłości, etc. Patrzcie na tę scenę:

ALBUS:
Friends?
SCORPIUS:
Always.

W książce mamy jeszcze mnóstwo innych scen pomiędzy nimi: przytulają się, nie są w stanie znieść rozłąki, rozumieją się jak nikt inny. Należą do siebie nawzajem, jak to powiedziała Delphi. Jednak autorzy postanowili, że Scorpius będzie zauroczony Rose co nie ma zbytnio sensu, ponieważ scen między nimi jest mało, a jak już są to dziewczyna zachowuje się wobec Malfoya niesympatycznie.

CHOCIAŻ mam pewną teorię, ale do niej dojdziemy w swoim czasie.
Jeszcze wspomnę tutaj o tym, że nieco się zawiodłam przez brak reprezentacji różnych orientacji seksualnych. Jak wiadomo, JK jest bardzo otwarta na takie tematy, przyznała zresztą, że Dumbledore był homoseksualistą i zakochał się w swoim przyjacielu Grindelwaldzie. Jednak w żadnej z siedmiu części książek nie mieliśmy nawet drobnej sugestii, że Dumbledore nie jest hetero - Rowling nas o tym poinformowała ustnie, a nie pisemnie. Dlatego wiele osób miało nadzieję, że ten wątek zostanie jakoś poruszony w Cursed Child. I dostaliśmy rozmowę Harry'ego z nim (jako postaci w obrazie), i był świetny moment, aby wspomnieć cokolwiek o Grindelwaldzie, a jednak nie zostało to zrobione. Znowu jedynie ogólnikowe gadanie o tym, jak to miłość wszystkich zaślepia.
Nie tracę nadziei i wciąż mam nadzieję, że wkrótce w serii o Harry'm będzie można dostrzec większą reprezentację,


Następną kwestią, którą chciałabym szybko omówić jest dziecko Voldemorta i Bellatrix - Delphi.
Tak, dobrze przeczytaliście.
Voldemort i Bellatrix mieli razem dziecko.

Dziewczynkę, która została nazwana Delphi.
Wtf,
Wiecie co, już nawet nie przeszkadza mi bardzo fakt, że Bellatrix miała męża i go  zdradziła. O nie. Przeszkadza mi fakt, że Voldemort w ogóle był w stanie mieć dziecko.
Zauważcie, że Voldemort rozszczepił swoją duszę na siedem części, a on sam zaczął wyglądem przypominać węża: jego włosy wypadły, stracił nos, skóra wyblakła, etc. W naszej duszy znajdują się wszystkie pozytywne uczucia, a on, aby się ich pozbyć i żyć wiecznie, postanowił je od siebie oderwać. Dlatego nie był zdolny do odczuwania poczucia winy, smutku, nadziei, miłości, przywiązania, czy czegokolwiek innego.
Skoro to już ustaliliśmy to przejdźmy do samego aktu poczęcia Delphi: Bella i Voldy musieli uprawiać seks. Oprócz tego, Voldemortowi musiał odczuwać na tyle wielką przyjemność, aby zapłodnić Bellatrix. Moje pytanie brzmi: jak? Jakim cudem, ten wyzuty ze wszystkich emocji czarodziej, mógł odczuwać potrzebę uprawiania seksu? Kanonicznie nie jest zdolny do odczuwania miłości, więc hej, co to za pomysł z tym dzieckiem? Bo to też nie tak, jakby Voldy potrzebował potomka - w końcu uważał, że będzie nieśmiertelny, więc po co mu przedłużanie rodu?

Trzeba jeszcze zwrócić uwagę na to, że według Cursed Child Bellatrix musiała być w ciąży mniej więcej od końcówki szóstej części do jakiegoś czasu przed Bitwą o Hogwart. I teraz rodzi się kolejne pytanie: czemu nie miała brzucha, który mógłby sugerować, że jest w ciąży? Widzieliśmy ją wiele razy i nie uwierzę, że przez ten cały czas była w ciąży. Jeszcze to, że nie widać jej brzucha można by jakoś spróbować tłumaczyć jakimś zaklęciem, jeśliby się uprzeć. Jednak żadne zaklęcie nie jest w stanie sprawić, aby mogła tak biegać i robić inne szalone bellatrixowe rzeczy podczas ciąży.
Już nawet nie wspominając o tym, że uprawiała seks z beznosym Voldemortem. Blah.
To wszystko się tak bardzo nie trzyma logiki, help.

Dobra, czas skończyć ten straszny temat i przejść na samego Harry'ego Pottera, ponieważ to, co zostało zrobione z jego postacią mnie przeraża. Jest okropnym ojcem.
Powtarzam, Harry James Potter jest okropnym ojcem.

Nie widzimy go wychowującego Jamesa ani Lily, ale słyszymy, że z nimi nie ma problemów. Rozumie ich, oni rozumieją jego, dogadują się, są do niego podobni. Natomiast Albus Severus jest tym wyjątkiem.
Żaden z nich się nawzajem nie potrafi zrozumieć, nie potrafi dogadać. Harry nie akceptuje Scorpiusa jako przyjaciela Albusa, tak samo zresztą jak tego, że jego syn jest w Slytherinie. Stara się to ukrywać, nie pokazywać tego, ale to widać.
No dobrze, ale chyba każdy z nas ma czasem sprzeczki z rodzicem/opiekunem, prawda? Każdy czasem nie jest w stanie się dogadać. Jednak który dorosły w takiej sytuacji by krzyknął do swojego dziecka, że czasem ma nadzieję, aby tego dziecka nie mieć? Bo to jest coś, co Harry krzyknął do swojego syna.
Yep.
Wiem.
Ten sam Harry, który przez dziesięć lat swojego życia mieszkał w małej komórce pod schodami. Ten sam Harry, który przez dziesięć lat swojego życia nie zaznał ani odrobiny czułości i miłości. Którego nikt przez te lata nie przytulał.
To właśnie takie dzieciństwo sprawiło, że Harry doceniał każdą bliską mu osobę, każdego, kto okazał mu choć odrobinę dobroci.
Dlatego, przepraszam bardzo, ale nie rozumiem jakim cudem takie słowa mogły mu przejść przez gardło podczas rozmowy z własnym synem?

A później jest tylko lepiej!
Jesteśmy przeniesieni do alternatywnej rzeczywistości, w której Albus jest w Gryffindorze i tego nienawidzi, Ron ożenił się z Padmą Patil, a Hermiona została nauczycielką w Hogwarcie (ten temat też za chwilę poruszę).
W tej rzeczywistości Harry zabrania mu się spotykać ze Scorpiusem. Nie mają prawa się do siebie zbliżyć. Rozkazuje Minervie McGonagall obserwować Albusa na Mapie Huncwotów, a gdyby ten zbliżył się zanadto do Malfoya - interweniować.
To nie jest normalne, zdrowe zachowanie.

To jest całkowita inwigilacja syna, zabranianie mu bycia tym, kim chce być i tego, z kim chce być.
Pod sam koniec książki się godzą i mają chwilę rozmowy o tym, co im leży na sercach, a jednak... Nie, kilkoma linijkami przeprosin nie zostanie naprawione zachowanie naszego Wybrańca. Potrzeba by było czegoś lepszego, na przykład... wytłumaczenia.

Wróćmy teraz do wątku, o którym przed chwilą wspomniałam i pozostawmy Harry'ego w spokoju. Chciałabym teraz podyskutować na temat Hermiony Granger-Weasley.
Hermiona zostaje Ministrem Ministerstwa Magii i chyba nigdy nie byłam z niej bardziej dumna <3

Jednak przez to całe zamieszanie z cofaniem się w czasie i zmienianiem wydarzeń, możemy zobaczyć co by się stało, gdyby Hermiona nie wyszła za Rona.
Przez to, że Albus i Scorpius byli ubrani w szaty Durmstrangu, kiedy rzucili zaklęciem podczas Turnieju Trójmagicznego w stronę Cedrika, aby coś mu nie wyszło, Hermiona, która widziała całe wydarzenie, była przekonana, że to Victor Krum poprosił ich o to, aby zapewnić sobie zwycięstwo. Uznała go za oszusta, dlatego, kiedy ten poprosił ją na Bal, ona odmówiła.
Jak się okazuje, ten Bal miał największe znaczenie w przyszłości Hermiony i Rona - przez to, że Hermiona nie poszła z Krumem, Ron nie był o nią zazdrosny i nie odkrył swoich uczuć do niej. Weasley poszedł z Padmą Patil, a potem zaczęli się umawiać, aż w końcu się pobrali i mieli synka.
Hermiona w tym czasie była sama, nie wyszła za mąż, a została nauczycielem Obrony Przed Czarną Magią w Hogwarcie, co mnie mocno denerwuje.
Poprawcie mnie, jeśli się mylę, ale z tego co pamiętam to Hermiona wcale nie była jakoś wyjątkowo dobra na tych zajęciach - Harry był od niej zdecydowanie lepszy. Dlaczego akurat OPCM w takim razie? Przecież mogła zostać nauczycielką jakiegokolwiek innego przedmiotu! Chociaż nie, wybaczcie... Czemu w ogóle musiała zostać nauczycielką? W normalnej rzeczywistości, zostaje Ministrem Magii. Dlaczego w alternatywnej nie? Wychodzi na to, że Ministrem zostaje jedynie kiedy wychodzi za Rona.
Hermiona jest niezależną, samowystarczalną, inteligentną kobietą, która nie potrzebuje faceta, aby zająć wysokie stanowisko w rządzie.
A jeśli już nawet zaakceptujemy to, że staje się nauczycielką to... kojarzycie tę miłą, sympatyczną, pomocną Hermionę? Pożegnajcie się z nią, bo zamieniła się w zmęczonego życiem, opryskliwego Snape'a i odejmuje tysiące punktów Gryffindorowi. W końcu #yolo, no nie

I w tym momencie chcę poruszyć moją teorię dotyczącą Scorpiusa i Albusa.
Spójrzcie na Rona i Hermionę, na to co musiało się zdarzyć, aby uświadomili sobie swoje uczucia do siebie: Hermiona musiała pójść z kimś innym, aby Ron poczuł zazdrość. Bez tego jednego momentu w ich życiu, nigdy się nie pobrali.
Dlatego kiedy pod koniec książki Scorpius prosi na randkę Rose, ta się nie zgadza, jednak on mówi, że powoli zaczyna się "przełamywać". Stąd moja myśl, że w końcu Rose się zgodzi i gdzieś z nim wyjdzie. A wtedy Albus zacznie być zazdrosny. And guess what happens next...? #SCORBUS_IS_CANON


Myślę, że do przedyskutowania zostały jeszcze jedynie dwa tematy: trolley witch (ta staruszka sprzedająca słodycze w pociągu - zupełnie nie pamiętam jak zostało to przetłumaczone na polski) oraz Cedrik Diggory.

Zacznę od Cedrika Diggory'ego.

Jestem pewna, że pamiętacie tego sympatycznego, miłego i uczynnego Puchona, który kiedy dowiedział się, że podczas meczu Quidditcha Hufflepuff vs Gryffindor, Puchoni wygrali, ale Harry podczas meczu spadł z miotły, nalegał aby powtórzyć cały mecz, aby było sprawiedliwie. Czy to nie jest jeden z bohaterów o najbardziej czystym sumieniu i największej bezinteresowności?
Oh well...
Wszyscy tak myśleli, aż do Cursed Child.
Pamiętacie jeszcze, że Albus i Scorpius, aby go uratować, mieli w ogóle nie dopuścić go do wzięcia udziału w tym ostatnim zadaniu? Postanowili, że zrobią to, ośmieszając go przed całą szkołą tak, aby czuł się zażenowany i sam zrezygnował z wzięcia udziału w Turnieju.
No dobrze, stało się, skompromitowali go (chociaż nie jakoś przesadnie). I wiecie co Cedrik zrobił?
Co zrobił?

Stał się Śmierciożercą.
Tak, dokładnie. Też nie mogłam w to uwierzyć.
A następnie w Bitwie o Hogwart zabija Neville'a Longbottoma, przez co Voldemort wygrywa tę Bitwę.
Nie jestem w stanie zaakceptować tego, w jaki sposób Cedrik został pokazany - on był dobrym chłopakiem, nic by go nie skłoniło do czegoś... takiego.


Porzućmy już temat Cedrika, ponieważ to okropne, a przenieśmy się już do ostatniego złego punktu, czyli do Trolley Witch (będę używała jej angielskiej nazwy, bo zupełnie nie pamiętam polskiej - ktoś może kojarzy?)
Uch... Od czego by tu zacząć? Trzeba przyznać, że Trolley Witch nie pojawia się zbyt często ani nie jest ważną postacią, a jednak w tej książce to co się z nią dzieje pozostawia jeszcze większe wtf niż pozostałe kwestie.
Najpierw pojawia się w pociągu, pytając Scorpiusa i Albusa czy mieliby ochotę na coś z wózka, jednak oni ją całkowicie ignorują - są zbyt pochłonięci obmyślaniem ucieczki z pociągu.
Następnie wychodzą przez okno, są już na dachu, kiedy... Na dachu pojawia się ta sama staruszka, pcha wózek ze słodyczami i pyta się ich, czy mieliby na coś ochotę. (Naprawdę, to pytanie może się potem śnić w koszmarach)
Później zaczyna im opowiadać swoją historię. Okazuje się, że ona pracuje już w tym pociągu od wieeeeelu lat, a nikt nawet nie zechciał poznać jej imienia. W sumie to dowiadujemy się, że jest niesamowicie zgorzkniałą starszą panią, pilnującą, aby nikt stąd nie uciekł. I potem jej ręce zamieniają się w jakieś... macki, szpony? Nie pamiętam. Tak czy inaczej, w coś się zamieniają. I to jest naprawdę straszne, okay, to miała być tylko sympatyczna starsza pani, a nie... zgorzkniała, starsza pani/potwór.
Sytuacja z Trolley Witch mnie chyba najmniej razi, ale nie mogłam o tym nie wspomnieć, bo mimo wszystko to szalony plot-twist!


Aby nie opowiadać jedynie o tych rzeczach, które mi się nie podobały, wymienię tutaj rzeczy, za które jestem wdzięczna Harry Potter & the Cursed Child.

  • Albus będący w Slytherinie
  • SCORBUS (Albus/Scorpius) <3
  • Scorpius Malfoy aka Najcudowniejsza Postać Ever
  • Draco będący dobrym, opiekuńczym ojcem
  • Ciemnoskóra Hermiona oraz Rose (to jedynie w sztuce teatralnej)
  • Book!Ginny a nie Movie!Ginny
  • Możliwość zobaczenia jak wyglądałby świat czarodziejów, gdyby Harry zginął podczas Bitwy (Dzień Voldemorta, Bal Krwi, torturowanie mugolaków, krzyczenie "For Voldemort and Valour"...)
  • Rozmowa Scorpiusa ze Snape'm
  • Draco i Harry zachowujący się wobec siebie jak cywilizowani ludzie
Jeśli będziecie mieć kiedyś okazję do przeczytania tej książki to zróbcie to, naprawdę.
Moim narzekaniem nie chcę Was zniechęcić, a pokazać co zostało nieciekawie zrobione, abyście byli przygotowani. Jak możecie zobaczyć w punktach wypisanych przeze mnie powyżej, jest parę powodów, dla których warto to przeczytać :) Jednak jeżeli nie macie ochoty denerwować się na te niewyjaśnione i znikąd wzięte szalone zwroty akcji - proszę, trzymajcie się od tej pozycji daleko, dla Waszego własnego dobra.


FOR VOLDEMORT AND VALOUR,
Nûphi

You Might Also Like

3 komentarze

  1. Jak dla mnie J.K. Rowling nie istnieje od dawna. Nie żartuje. Jeżeli chodzi o książki... dałam radę jedynie do 3 części (nie bij :3) Po twojej recenzji jednak widzę, że nadal mnie nie przekona. Oczywiście nie mam nic do fanów, ale... jak można z Harrego zrobić złego ojca?? Sam miał przecież być w Slytherinie.
    I ja także nie rozumiem skąd się wzięło dziecko Voldemorta -.-
    To by było na tyle, zajrzę jeszcze do innych twoich recenzji :D
    pozdrawiam z bloga: ithinkingaboutbooks.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wow, to niespotykane, aby ktoś nie przepadał za książkami J.K! Rzadko się spotyka takie osoby, naprawdę :D (Akurat trzy pierwsze części, przez które przebrnęłaś, są moimi ulubionymi ^^)
      Seria o Harry'm, która została napisana przez Rowling jest zdecydowanie lepsza od tej ocenionej przeze mnie książki. W ogóle staram się o niej zapomnieć i uznać, że to miała być jakaś parodia, bo nie zaakceptuje tego jako kanonu NIGDY ;-;
      Miło mi, że nie jestem jedyną osobą, która nie widzi sensu i logiki w tych kwestiach! :D

      Usuń
  2. Zgadzam się z tym w 100%. To co napisałaś jest dokładnie tym co chodzi mi po głowie od przeczytania tego. Cieszę się, że nie tylko ja zwróciłam na to wszystko uwagę. (Trolley witch w polskiej wersji to Pani z wózkiem) ^^

    OdpowiedzUsuń

Popular Posts